Jak już niedługo później miałam się przekonać, następne miesiące miały być bardzo stresujące, wymagające, jak i poddające w wątpliwość słuszność dotychczas podjętych decyzji. Dwa lata stabilizacji i znowu pakujemy wszystko i ruszamy dalej. Czy tak już będzie wyglądać to zawsze? Myślałam sobie pakując po raz drugi już finezyjnie żłobione filiżanki do kawy. Podobne przemyślenia nadchodziły przy wyprowadzce z Wrocławia. Tylko wtedy mieliśmy mimo wszystko o wiele mniej rzeczy. W obecnej sytuacji byliśmy dumnymi posiadaczami dużej kuchni, drewnianych mebli i przeogromnej szafy. Nie wspomnę o wielkim drapaku Monka, czy niedawno zakupionych, moich ulubionych foteli oraz lamp. Jak my to ogarniemy, myślałam sobie, odsuwając od siebie falami nadchodzące ataki paniki.

W szpitalu, którym pracowałam musiałam wypowiedzieć umowę i kompletnie nie wiedziałam, jak się do tego zabrać. Kiedy to zrobić? No i co powiedzieć? Przecież szef uważał, że praca w jego szpitalu to spełnienie marzeń każdego lekarza, a już na pewno psychiatry, a ja na pewno będę chciała skończyć tam specjalizację. Tylko ja niestety, tak czy siak uważam, że praca tylko w jednym miejscu podczas specjalizacji, to ogromny minus.
Przecież musimy zobaczyć jak pracują inni lekarze, jakie są zasady w innych szpitalach, które posiadają może lepsze rozwiązania i techniki leczenia lub po prostu miejsce sprzyja lepszej pracy w zespole? Tak, to wszystko powoduje poszerzenie naszej perspektywy jako lekarza, ale także człowieka jakim się stajemy. Musimy ciągle poznawać nowych ludzi i uczyć się pracy z nimi, stykać się ciągle z nowymi i różnorodnymi przypadkami, żeby stawać się lepszym w tym co robimy. Oczywiście wiąże się to z wyjściem ze swojej, jakże wygodnej, strefy komfortu, co niemalże zawsze przychodzi z trudem. Owszem mogłabym zostać w tym szpitalu, zrobić bezproblemowo specjalizację, następnie pracować tam na swoich warunkach jako specjalistka, a kiedyś nawet jako ordynatorka. Ale czy na pewno byłabym dobra w tym co robię? Chciałam sprawdzić się w innym szpitalu i innych warunkach. A że było to jakieś 700 km dalej, no cóż.
Pozostała jeszcze tylko praktyczna strona tego przedsięwzięcia. Stwierdziłam, że z wypowiedzeniem umowy wstrzymam się tak długo, jak tylko się da, aby w międzyczasie załatwiać inne formalności, jak chociażby szukanie mieszkania w Dreźnie, czy dopięcie formalności w związku z nową pracą.

Dla mnie był to ogromnie stresujący czas, z powodu natłoku obowiązków na oddziale zamkniętym, ciągłym dyżurowaniu, szkoleń z psychoterapii, pisania specjalistycznych opinii psychiatrycznych i dodatkowo czekającej nas przeprowadzki oraz szukania mieszkania w Dreźnie, o czym piszę
Musieliśmy to wszystko spiąć i zorganizować do końca grudnia. Na szczęście okazało się, że mam sporo nadgodzin do wykorzystania i w dodatku jakieś 4 tygodnie urlopu… Pewnie to mogłoby wytłumaczyć, dlaczego byłam tak zmęczona już we wrześniu.
Nadszedł w końcu dzień ZERO, czyli rozmowy z dotychczasowym szefem. Powiedzieć, że było to dla mnie stresujące, to tak, jakby nic nie powiedzieć. Zastanawiałam się, jak zareaguje, ponieważ naprawdę go lubiłam i na pewno z wzajemnością. Podobnie jak pracę z większością ludzi tam zatrudnionych.
Poprosiłam go rano, tuż po porannej konferencji, o rozmowę. Zaprosił mnie do swojego gabinetu, a mnie przed oczami przelatywały sceny sprzed dwóch lat, kiedy siedząc w tym samym fotelu, brałam udział, kompletnie przerażona, w swojej pierwszej rozmowie o pracę, w obcym kraju, mówiąc o sobie i odpowiadając na zadane mi pytania w obcym języku. Teraz, już dużo pewniejsza siebie, chciałam rozpocząć kolejny rozdział w moim życiu.
Szef dowiadując się o tym, jęknął tylko z rozżaleniem: „O nie, tylko nie pani, pani Dąbrowska*, to naprawdę wielka szkoda” (* – on jako jedyny zawsze poprawnie wypowiadał moje nazwisko).
Nie powiem, połechtało to moją głęboko skrywaną (no dobrze, może nie aż tak głęboko) próżność. Przecież chyba każdy lubi uczucie docenienia i uznania. Szef tak łatwo nie odpuścił i dopytywał o przyczyny mojego odejścia, że może jeszcze się rozmyślę, a może kiedyś jeszcze wrócę, może nawet jako ordynatorka. Nie powiem, ciepło i milutko mi się zrobiło. Nic nie zmieniło się jednak przez te miłe słowa, bo sytuacja w szpitalu przecież tak szybko by się nie zmieniła, a w okolice Polski ciągnęło nas już od dłuższego czasu.

Tego samego dnia powiedziałam jeszcze paru osobom, że do końca roku odchodzę ze szpitala i że wyprowadzamy się na wschód, bliżej Polski. Jedni byli bardzo zdziwieni, inni smutni, inni jeszcze mówili, że wcale się nie dziwią i że podjęłam bardzo dobrą decyzję.
Teraz to już klamka zapadła. Kamil wypowiedział umowę o pracę parę dni później. Nie mieliśmy wtedy zbyt wiele czasu na przemyślenia i refleksję, czy na pewno dobrze robimy. Może to i dobrze? Może po dłuższych przemyśleniach, wcale byśmy się na to nie zdecydowali? Ja wolałam żyć odwiecznym mottem mojego Taty „do odważnych świat należy”, tudzież „pamiętaj możesz w życiu robić wszystko, co tylko chcesz, bo kto jak nie ty”, albo „chodźcie tam, tam są lepsze” – wypowiedziane miliony razy na wczasach podczas zwiedzania. Dzięki Tato. Na pewno nie pomogło to w stabilizacji czegokolwiek w moim życiu, ale na pewno nie żałuję 😊
Również postanowiłam zmienić miejsce specjalizacji. Rozpoczynałam od powiatowej placówki, gdzie komfort pracy, kontakt z personelem, a przede wszystkim z szefem sprawiał, że czułam się jak u Boga za piecem. Ciepło i przyjemnie. Ale równocześnie pojawił się lęk, czy patomorfologia w takiej jednostce pozwoli mi wykształcić się na dobrego specjalistę? Od stycznia pracuję w Gdańsku w ośrodku akademickim. Jest cholernie ciężko, długie nadgodziny przy mikroskopie, autorytatywny kierownik i kształcenie nieszczęsnych studentów … Ale warto, o jak warto! Pozdrawiam ciepło 😉
Super, że czytasz! Ośrodek akademicki na pewno pozwoli zdobyć dużo więcej umiejętności, małe szpitaliki i ośrodki pozawalają z kolei na większą samodzielność. Ważne chyba, żeby sprawdzić się w obu okolicznościach 🙂 Pozdrawiam i zapraszam na dalsze części 🙂
Dziękuje Ci, że dzielisz się doświadczeniem. Dla mnie, starającej się o aprobację, to nieocenione.
Powiedz mi proszę, jak wyglada sam proces zmian związany ze specjalizacją, którą kontynuowałaś w innym miejscu?
Dzięki 🙂 po prostu wypowiedziałam umowę z jednym szpitalem i podpisałam kolejną w nowym szpitalu, musiałam tylko poinformować Izbę Lekarską w Saksonii i się tam zameldować 🙂 Tylko tyle, Pozdrawiam!